Hartman "jedynką" na liście Lewicy
Hartman, który wywołał oburzenie m.in. swoimi wypowiedziami pochwalającymi kazirodztwo, ma wystartować z pierwszego miejsca list Lewicy w okręgu nr 14. Prawdopodobnie w tym samym okręgu, z list Zjednoczonej Prawicy, wystartuje wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
– Bardzo liczę na to, że marszałek Terlecki nie będzie przede mną uciekał — komentuje zadeklarowany ateista w rozmowie z Onetem. Dodaje, że w poprzednich wyborach sądeckiej "jedynce" Lewicy (był nią Jakub Bocheński, tragicznie zmarły we wrześniu ubiegłego roku) zabrakło około tysiąca głosów, by zdobyć mandat. – Teraz zdobycie mandatu przez Lewicę jest absolutnie możliwe. Musimy potraktować kampanię bardzo na poważnie, a nie na zasadzie odrobienia zadania domowego – przekonuje związany z zakładem filozofii i bioetyki prof. Jan Hartman.
Przypomina, że w poprzednich wyborach PiS zdobyło w okręgu nowosądeckim 8 mandatów. – Każda mniejsza liczba mandatów dla PIS w tych wyborach będzie sukcesem całej opozycji – ocenia filozof. Przekonuje, że sam chce być kandydatem dla ludzi ceniących sobie wartości demokratyczne, przytłoczonych dziś "kościelno-partyjnymi układami".
Hartman zagrzewa do walki
Kwestię wyborów, Hartman poruszył niedawno na swoim blogu. "Powiedzmy sobie uczciwie: pokonanie PiS za pomocą kartek wyborczych w październikowych wyborach to zadanie skrajnie trudne. Zwłaszcza że nie powstanie jedna lista i tzw. misja tworzenia rządu prawie na pewno przypadnie znów osobie wskazanej przez Kaczyńskiego. Mimo to wciąż możliwe jest duże osłabienie PiS, dzięki czemu kolejny rząd będzie niezdolny do przetrwania całej kadencji. Te wybory same przez się może nie odbiorą PiS władzy, lecz jest szansa, że staną się milowym krokiem na drodze do odzyskania demokratycznego państwa prawa" – przekonuje.
"Jednocześnie każdy, kto ma możliwość w tych wyborach wystartować, aby przynieść opozycji głosy swojego środowiska, powinien to uczynić. To nie jest czas, żeby wybrzydzać. Wszystkie trzy listy demokratów są dobre. Wszystkie trzy są w tej samej, narodowej, historycznej sprawie. Skoro już muszą być aż trzy, niechaj zapełnią się ludźmi, którzy zdolni są przyciągać głosy. Potrójna liczba nazwisk na listach wyborczych to akurat pozytywna strona rozproszenia opozycji. Uwierzmy, że te wybory mogą wiele zmienić na lepsze. Uwierzmy, bo to prawda! Każdy poseł i senator opozycji będzie teraz na wagę złota. Wszystkie ręce na pokład!" – apeluje publicysta.